Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 15:24, 20 Lip 2017    Temat postu: zel

-Pamietam wiele rzeczy, synku. - Usmiechnela sie do niego oczami z plynnego ognia. - Glos ojca, kiedy zbiegam z kruzganku, a iskry rozwijaja sie pod moimi stopami jak kaczence. I srebrne glosy dzwonow nad murami Stopnicy. A takze ramiona mezczyzny, ktory obejmuje mnie wpol, gdy siedze przed nim w siodle, a podkowy dzwiecza po kamiennym bruku jak kamienie rzucane na szczescie w morze. Pamietam kazde slowo ballady, ktora zaspiewal dla mnie pierwszej nocy. Wiedzial, kim jestem, wiec nie wyrzekl ani slowa, kiedy rozpalilam ogien pojedyncza sosnowa igla, rzucona na stos chrustu. Pamietam granie swierszczy w wyschnietych trawach i miekkosc mchu, kiedy lezalam z glowa na jego kolanach, bo tamtej nocy zadne z nas nie potrafilo usnac. Umialabym odnalezc pien sosny, o ktora sie opieral, i slad ognia na kamieniach. Ale nie pamietam jego imienia. Mialam dosc mocy, aby spopielac zamki az do litej skaly i skierowac nurt rzeki na obozowisko jego wujow...

-Pustulka! - Minstrel ze swistem wciagnal powietrze. - Znam cie! Ty jestes Pustulka!

-Nie pamietam jego imienia! - wykrzyknela w udrece wiedzma, a pochodnie na scianach stajni wybuchly ostrym plomieniem. - Nie pamietam zupelnie nic! Nic, procz tego, jak ona wjezdza na dziedziniec przed stopnicka cytadela. Thornvelin. Jej wlosy powiewaja na wietrze niczym srebrzyste babie lato, a mysli sa kruche jak pajecza nic. Ale gdzies gleboko, pod przerazeniem, rozpacza i wszystkim, co wydarzylo sie na polnocnym morzu, wyczuwam jej umysl, jak pajecza nicia opleciony klatwa Fei Flisyon. Jasny, doskonaly umysl uscieskiej alchemiczki, ktora osmielila sie rzucic wyzwanie bogini w jej wlasnym zywiole.

-Thornvelin - wyszeptal minstrel.

-Thornvelin. Thornvelin, ktora juz wie. Doskonale wie, co sie wydarzy, kiedy tylko jej syn spojrzy na nia pierwszy raz, ale siedzi sztywno wyprostowana w siodle, a kniaz prowadzi za uzde jej konia pomiedzy szpalerem pacholkow z rozpalonymi pochodniami. I przez chwile ja rowniez wiem. I przez chwile pragne, zebym nigdy nie wyszla poza sciany palacu mojego ojca, sciany utkane z zywego ognia, gdzie nie siega klatwa Zaraznicy, ani dzwiek lutni, ani jego glos. Tyle ze podkowy jej konia wciaz stukaja po bruku. Tap, tap, tap! - Rozesmiala sie. - Coraz blizej, synku, coraz blizej!

Plomienie pochodni zdawaly sie pulsowac kazdym jej slowem.

-A potem? Co dzieje sie potem?

-A potem ognie pochodni ciemnieja jeden za drugim i nie potrafie przywolac ich mocy. Pierwszy raz w zyciu, choc jestem przeciez jego corka i ogien odpowiada na moje wezwanie. Jestem slepa, synku. Wlasnie tak. - Uczynila nieznaczny gest, a w stajni zrobilo sie znow zupelnie ciemno, i tylko pochodnie syczaly, jakby zanurzono je w http://www.studiopantera.pl/service/vacu-bieznia chlodnej wodzie. - Pierwszy raz, synku! Wlasnie tak skonczyla sie ballada. Na tamtym dziedzincu posrodku Stopnicy o rdzawych murach. Wybrzmiala, wyspiewala sie do ostatniego slowa. Co ci jeszcze mam, synku, opowiedziec? O tym, jak klatwa pedzila go dalej i dalej poprzez Gory Zmijowe az na sam kraj Wewnetrznego Morza? A moze o tym, jak zdolal wreszcie odnalezc sciezke do palacu mojego ojca? On, nie ja, chociaz mam w sobie moc, moc wysnuta z zywego i zrodzona z boga, najpotezniejszego z bogow Krain Wewnetrznego Morza.

Kon targnal sie w ciemnosci i chrapnal z przestrachem.

-Ale pamietasz go? - W glosie minstrela nie bylo juz nic, procz zdumienia.

-Pamietam ich obu, synku. Mojego ojca, jak ostrzega mnie, abym nie biegla za ballada, poniewaz swiat jest wielki i obcy dla takich jak ja, a moce rozmywaja sie i nikna z dala od swego zrodla. I jego palce. Jego palce na strunach lutni, tamtej pierwszej nocy. Jego palce manicure kabaty
zacisniete na mojej dloni w ostatniej chwili, kiedy jest jeszcze soba, a srebrne podkowy konia Thornvelin stukaja po bruku. Tap, tap, tap. Ostatnie echo ballady...

-Tyle ze to nie jest palac utkany z zywego ognia.

-I nie wieza na szczycie krysztalowej gory. Ani zamek czarowny na dnie morza.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group